Wiedza nurkowa

Moje szkolenia… jeden dzień z życia studenta.

„Good Diver’s Main Objective Is To Live”
„Prawdziwą misja dobrego nurka jest żyć”

„Good Diver’s Main Objective Is To Live”

(Ostrożność Redukuje Wszystkie Pomyłki)*

Dawno temu w dalekiej destynacji…

Pot. Zapach i smak potu. Przesuwam usta z uszu na szyję. Gorące, lepkie ciało przy ciele. Ramionami obejmuję czarnowłosą piękność. Ona odpowiada tym samym. Z daleka, z korytarza lub z innego pokoju dociera stłumiona melodia. Ciche glosy nie przeszkadzają mi w delektowaniu się bliskością. Chwilo trwaj!

- Bartku – znany mi głos psuje wszystko. Co ON tu robi? Wszędzie go pełno ale to już chyba przesada!?

- Bartku! Już siódma! – natarczywy głos jest świdrujący i bardziej zdecydowany. Stopniowo budzę się ze snu, w którym zdawało mi się, że jestem w niebie. Powoli otwieram oczy… W moich objęciach mocno ściskam… poduszkę. Na ramieniu czuję rękę i dłoń budzącego mnie instruktora. Tylko on z minionej chwili jest rzeczywisty. Przymykam oczy! Mój sen już uszedł, zostało mile wspomnienie. Mimo nóg jak z waty, powoli opuszczam je na podłogę.
„Jak cię widzą, tak cię piszą”, zatem - do toalety porannej przystąp! Pokręciłem głową z niezadowolenia i powoli ruszyłem do łazienki. Niezakręcona wczoraj wieczorem pasta do zębów ma konsystencję piasku i smak zeschłej mięty. Koniecznie kawa, bo jak tak dalej pójdzie, to jak się skończy!?
Perspektywa mocnej, dobrej kawy była tak miła, że znacząco podniosła poziom mojego samopoczucia. Już miałem w ustach jej smak. Do tego ser szwajcarski z dziurami, świetlisty pomarańczowy cheddar, włoska mozarella i wspaniałe warianty francuskiego camemberta. Nagle dociera do mnie brutalna rzeczywistość – Nescafe to szczyt marzeń. A w związku z małym opóźnieniem, trzeba pędzić na zajęcia. Teraz byłem już gotów pożegnać się definitywnie z pięknym snem i oczekiwać zderzenia ze światem realnym.

- Bartek – słyszę mrożący głos instruktora.
- ósma to mała wskazówka na bałwanku a duża na łabądku - ten sam głos co rano. Zapominam ripostować, że mam cyfrowy wyświetlacz. Z pokorą przyjmuję sarkastyczne uwagi. Już się przyzwyczaiłem. W końcu to nie pierwszy mój kurs. Pozostała część grupy wita mnie skinieniem głowy. Dziewczyny w countrze pomachały mi uśmiechnięte, odrywając się chwilowo od papierologii. Jest dobrze a będzie jeszcze lepiej.
Na godzinę dziewiątą mamy zamówiony transfer. Sprzęt z szafek do koszyków. Ważne, by nie zapomnieć jakiegoś elementu wyposażenia. Nawet brak butów może popsuć nurkowanie. Jeszcze analiza zamówionych gazów we wszystkich czterech butlach. Moja konfiguracja independent to podwójny też pomiar w twinie. Plan na dziś to 65 m o czasie dennym 35 minut. Zamówiony trymix i nitroksy dekompresyjne w granicach dopuszczalnego błędu. Stojąca obok mnie Toyota, która pamięta jeszcze lata osiemdziesiąte zeszłego wieku jest pokryta taką warstwą kurzu, jak grubość toczącej ją rdzy, ma być naszym środkiem transportu. Dojazd na miejsce nurkowe, to jedno z bardziej niebezpiecznych wyzwań. Jedziemy!

- Szumacher... yalla - Jak zwykle irytujące słowa, podpuszczające kierowcę by jechał szybciej niż inni. Stan techniczny naszych pojazdów to jednak nie jest Formuła 1. No i stało się! Stoimy! Wszyscy pochylamy się nad silnikiem przy podniesionej masce. Widoczny brak filtra powierza prowokuje mnie do pytania:
- Filtr może by się przydał? – zagaduję nieśmiało do beduińskiego kierowcy,
- Tu się filtry nie sprawdzają, zatykają się z powodu kurzu i piachu – pada jak najbardziej poważnie odpowiedz wypowiedziana z prawie angielska flegmą. Jakieś jeszcze abrakadabra
i silnik zaczyna pracować.

Docieramy na miejsce. W skupieniu montujemy automaty, sprawdzamy sprzęt wg check listy.
- Montuj sumiennie, od tego zależy Twoje zdrowie czy życie – słyszymy kolejny raz. Miejsce nurkowe znamy, więc briefing instruktora koncentruje się na misji, sytuacjach alarmowych, specyficznych znakach nurkowych. Na koniec tradycyjne:
- Przypominam! Każde nurkowanie można powtórzyć. W każdej chwili można się wycofać z kursu i nurkowania bez tłumaczenia czegokolwiek komukolwiek! Jeżeli o czymś powinienem wiedzieć, to jestem tu dla Was.

Chwila na wizualizację nurkowania. Powtarzam krok po kroku runtime i zadania. Jeszcze tylko sprawdzenie partnera i sprzętu! (equipment and diver check) Gotów!
- Uwierz , że możesz, lub uwierz że nie możesz. W obu przypadkach masz rację! Gotowi na przygodę? Yalla! - tym razem uspokajający głos instruktora ma zupełnie inny wydźwięk niż to poranne „ Bartku!”.

Po przejściu a raczej przebrnięciu kilkunastu metrów po kamienistej, pełnej wypełnionych wodą dziur skale, zanurzamy się w basenopodobnym ubytku w rafie. Tam jeszcze bubble check (test bąbelkowy). Do ust automat z travel-mixem. Dodatkowo, niezależnie od opisów na butli, oznaczonym na puszce wartością MOD. Znak „ok” i zanurzenie! Płyniemy na głębokości 10-12 metrów, pod nami dno jakieś 12-14 m głębiej. W 12 minucie nasz instruktor i przewodnik Romek zatrzymuje się – znak „POPATRZ”. Kieruję wzrok w nakazanym kierunku. W oddali, po skosie, na głębokości ponad 40m zauważam cel naszej wyprawy - LITTLE CANYON. Opadamy, zmiana gazu na gaz denny. Nasz kanion zaczyna się jako wąski tunel z kilkoma wyjściami. Ma kilkaset metrów i ciągnie się na głębokości od 35-65 m. W połowie długości wąwóz rozchodzi się i jest pełen nawisów oraz wejść do kilku mniejszych jaskiń. Płyniemy spokojnie, przeżywając głębię własnych osobowości.

…Diamenty sypiące się z mych rąk.
Przykuwająca wasz błękitny, wodą zwiedziony wzrok…
…Władam złotem statków leżących pod morzem,
Czerpię w nim klejnoty i długie łańcuchy,
Które, ciążące mym dłoniom i schylając me czoło,
Duszę mą oddają ludzkiemu ciążeniu,
Mnie, córę wody, przykuwając do dna…

Dalej kanion wije się tak, by u podnóża zbocza osiągnąć głębokości ponad 60 m. 32’ minuta i 20’ fazy dennej - zatrzymujemy się przy wejściu do jednej z jaskiń.  Czas pozwala nam na przynajmniej kilkuminutową penetrację. Płyniemy „gęsiego”, poręczuje Romek używając wcześniej przygotowanego dużego kołowrotka. Jednak już w 3 minucie, po trzecim zacisku, mam wątpliwości czy to był dobry pomysł. Daje o sobie znać dualizm oczekiwań ryzyka i przygody, podwójna natura człowieka: potrzeba bezpieczeństwa i głód adrenaliny. Takie dziewczęce „chciałabym a boje się”. Po czwartym przewężeniu, w większej komnacie po znaku „ok.” moje wątpliwości, zdecydowanym znakiem wskazującym powrót, potwierdza prowadzący. Mimo starannej pracy płetw, droga powrotna wije się już w mętnej, szczególnie przy przewężeniach, drodze. Oglądając się w tył, obserwuję naszego instruktora, zwijającego do końca linkę poręczową. Jednak duży kołowrotek z zapadką zdecydowanie usprawnia jego użytkowanie. Poręczówka z kolei daje komfort prawidłowego kierunku. Po przedostatnim zwężeniu w komorze wielkości łazienki (małej), mój partner odwraca się i pokazuje manometr kontrolny gazu głównego a na nim 5 może 10 bar i charakterystyczny znak „BRAK POWIETRZA”. Oddaję mój automat na długim wężu, jednocześnie patrząc na swój manometr.  Jest 100 bar. Spoko! Przesuwam się do przodu, „holując” partnera u moich stóp-płetw na  2-metrowym octo.  Czas mija zbyt szybko – na zewnątrz jaskini jesteśmy w ostatniej chwili. Szybka analiza sytuacji, sprawdzenie zaworów – jest przyczyna problemów – lewy zawór zamknięty w wyniku ocierania gałką o sufit jaskini. Do tego, można rzec głupi, banalny błąd - zakręcony manifold izolujący drugą butlę. Jak się dowiedzieliśmy później, kolega, znany miłośnik siłowni, naciągnął wczoraj bark  i miał problemy z sięgnięciem do zaworów. Głupota i odwaga są tak blisko siebie, że w większości przypadków różnią się tylko wynikiem. Już czas na wynurzenie. 55-minutową dekompresję przy przepięknej dziewiczej rafie zaczynamy na 48 metrze 2-minutowym Deepstopem. Przebiega miło i relaksująco. Wynurzamy się spokojnie i powoli. Zmiana gazu dennego na pierwszy mix deko to kolejna przygoda mojego buddy. Jego silne nad wyraz rączki próbowały otworzyć zawór z EAN32, jednak w  wyniku wcześniejszych emocji kierunek kręcenia przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Za skutkowało to ukręceniem zaworu (płytki wchodzącej w grzybek). Tu, już bez nerwowości, po nieudanych próbach naprawy, pozostało nam ćwiczone wcześniej oddychanie partnerskie (po 5 minut) i wydłużenie deko o stosowny czas.

Akceleracja desaturacji coraz bogatszymi w tlen gazami przebiega spokojnie. Płynąc na coraz mniejszych głębokościach oglądamy wiele gatunków i rodzajów ryb oraz wiele typów twardych i miękkich korali. Na przystanku deco mam okazję obserwować  liczne mięczaki, szkarłupnie, wodorosty, skorupiaki. Jeszcze tylko spojrzenie na mieniącą się kolorami Papugorybę (Cetoscarus bicolor). Nazwę zawdzięczającą silnemu pyskowi w kształcie papuziego dzioba, umożliwiającemu obgryzanie raf koralowych. I czas na zmianę gazu na 11m. Król mórz Neptun lub Posejdon, ewidentnie by zrekompensować nam dodatkowe emocje a może by zaprosić ponownie, przysyła nam na pożegnanie swego dostojnego celebrytę - od 2004r uważanego za gatunek zagrożony wyginięciem. To dorosły, dostojny osobnik z wyrosłym dużym garbem tłuszczowym na czole, mający ponad 2 m długości i około 190 kg masy ciała. To masywne ciało pokryte dużą, dochodzącą do 10 cm łuską, podpływa bliżej nas. Tak, to NAPOLEON inaczej Wargacz garbogłowy nazywany również  chelinem napoleońskim (Cheilinus/undulatus) – ryba z rodziny wargaczowatych. Mimo, że pływa najczęściej samotnie, czasami spotykane są w parach. Żywi się głównie mięczakami, które rozgniata silnymi zębami szczękowymi i gardłowymi. Zjada również inne ryby, jeżowce i skorupiaki. Powiedzieliśmy mu dzień dobry i… do zobaczenia!

Przystanek  dekompresyjny, ten najdłuższy na 6 m, umilają nam właściwie prawie wszystkie okazy fauny i flory. Czas mija. Partner instruktora już wyszedł, wynurzył się na powierzchnię po skończonej dekompresji. Zostajemy we trójkę. Nasz instruktor opowiadał nam wcześniej jak czekał kiedyś na nurka tylko 8 minut wisząc najpierw na 140, później na 120m – były to tak traumatyczne chwile (mimo, że nic złego się nie wydarzyło), że obiecał sobie, że woli  być z nurkami niż czekać płycej lub na powierzchni. Zostało 9 minut. W „pogoni” za  wargaczem mój buddy zrobił coś ze swoim wężem międzystopniowym - przy 1 stopniu stage’a następuje intensywny, można rzec, katastroficzny wyciek gazu. Tego odpowiedniego i przewidzianego dla tej głębokości. Spoko!!! Już to przerabialiśmy! Daję mojego stage’a, sam wracam do gazu poprzedniego – hola, hola, on też jest już na ukończeniu – przecież tym gazem rozwiązywaliśmy poprzedni problem! Obserwujący spokojnie całe wydarzenie nasz instruktor, po wstępnych ok-ejkach przystępuje do działania. Niewłaściwe przygotowany automat stage’owy miał niedokręcony wąż, który w wyniku dodatkowych ruchów  wykręcił się „wydmuchując” uszczelnienie. Instruktor odkręca całkowicie wąż, z gałki zaworu wyciąga zapasowy o-ring, montuje go na miejsce i wkręca wąż ze spokojem ducha we właściwe gniazdo. Odkręcenie zaworu butli, automat do ust – próba. PIĘKNIE działa! No popatrz!!! Poradziliśmy sobie! (MY?!) Z tego co pamiętam z kursu specjalisty sprzętowego, trzeba będzie ten regulator jednak serwisować. Czas dekompresji minął, ostatnie metry wynurzamy się metr na minutę podziwiając, rogatnicę Picassa, skrzydlicę, robaki-miotełki, małża olbrzymiego, morskiego jeżowca, fizyliera, ogórka morskiego zwanego też strzykwą. 

Nagle, w okolicy moich policzków i uszu pokazuje się Wargatek sanitarnik (Labroides dimidiatus), ryba okoniokształtna z rodziny wargaczowatych, znana też jako ryba-czyściciel. Uzupełnia ona moją poranną toaletę! Ucieszyłem się też tym, że nie był to Aspidontus taeniatus – ryba będąca gatunkiem podszywającym się wyglądem pod czyściciela, która wykorzystując podobieństwo ubarwienia atakuje inne podpływające ryby i odgryza im kawałki płetw lub skóry. Upss.!
Jeszcze „strzelona” ćwiczeniowo  boja czerwona i opuszczamy ten przepiękny, kolorowy, pełen życia wprost bajkowy świat!
Jesteśmy na powierzchni. Wg ostatnich wymogów naszego instruktora godzinę po nurkowaniu dekompresyjnym traktujemy jak ostatni przystanek deko. Więc unikanie wysiłku, gorących czy gazowanych napojów no i oddychanie gazem z wysoką frakcją tlenu. Jest okazja do dyskusji i podsumowań.
- Drodzy moi było super! Musimy tylko jeszcze popracować nad: systemem partnerskim, pracą pletw, obsługą zaworów, znakami, odpowiedzialnością za gazy, obsługą  butli deko –instruktor przerwał na chwilę – A!..i ładnie wyglądacie w tych skafandrach J  - instruktorskie słowa są niby żartobliwe a jednakzastanawiamy się czy rzeczywiście było tak źle i nad czym trzeba jeszcze popracować?
Jest ok! Dopracować trzeba jeszcze sygnalizację – wasze czarne rękawice są słabo widoczne na czarnych skafandrachZa bardzo zmąciliśmy w tej jaskini – fakt, że było ciasno, trzeba było odpiąć dolne karabinki  stage-ów i jak w SM przeciągnąć je do przodu. Omawianie konkretnych spraw, sposobów rozwiązań zajmuje  mu jeszcze kilka minut.
-  A Ty … Jonasz – zmieniając imię kontynuuje zwracając się do mojego  partnera,
- odwaga z odważnikiem Ci się pomyliła. Umiejętność odmowy - przerwania nurkowania może być wartością na wagę życia. Wielokrotnie mówiłem: każde nurkowanie można powtórzyć – a życie, tylko w niektórych religiach.
„Jonasz” roześmiał się i chyba wtedy zrozumiał, że zaczął się zmieniać dopiero gdy nauczył się śmiać z samego siebie i głupstw które robił.
- A TY Bartek, powinieneś przemyśleć jednak sposób i intensywność porannej toalety tak,  by parchatość twarzy nie rozpraszała grupy. Poza tym, nie zawsze trafimy na taki gabinet kosmetyczny – te słowa Romek wypowiedział już z wyraźnym uśmiechem.
- Panowie, przygotować sprzęt do transportu, ostrożnie z dźwiganiem czegokolwiek – stanowcze polecenia kończą nasze godzinne lenistwo. Wracamy do bazy, możemy już sobie gratulować. Potencjalne problemy z chorobą dekompresyjną już by się pojawiły. Przekrzykujemy się, przypominając Napoleona, awarie manifoldu, wydmuchanie o-ringu, „przerażenie” w oczach Jonasza. No i ten nadzwyczajny spokój przy serwisie podwodnym automatu butli bocznej w wykonaniu naszego instruktora.
Jesteśmy w bazie. Plan na jutro, opisanie zamawianych gazów. Dzięki fachowym blenderom odpowiedzialnym za przygotowanie gazów oraz najnowszego nabytku Bazy – BusterPompy, toping gazów głównych nie stanowi problemu, co będzie też miało korzystne przełożenie na koszty nurkowań.
Plan wykładów zrealizowaliśmy już w Polsce, więc jeszcze tylko 15 minut doprecyzowania planu na jutro. Więcej czasu na płukanie i klarowanie sprzętu. Drobne poprawki przy sprzęcie – sprawdzenie automatów, dociągniecie pasów.
Kiszki mi „grają marsza” w rytm długiego i głośnego utworu Alberta Williama Ketelbey – „Na perskim rynku” – ze zmiennym tempem i intensywnością ale o wielu akcentach.
Popołudnie miałem zacząć od łazienki ale dłuższa przerwa przed prysznicem jest wskazana, więc z radością ideę do NEMO na Szisz kebab. Na wstępie jednak zimna Stella  -życie potrafi być piękne! - mruczę pod nosem.
Przy stoliku niedaleko, siada nie zauważywszy mnie nasz grupowy „Jonasz” - rozmawia przez telefon:
Są nieźli! Ogarniają temat i znają swoje możliwości. PRAWIE dorównują MI w wielu aspektach - ta „skromność” jest zastanawiająca u człowieka, który był jednoosobową przyczyną wszystkich naszych dzisiejszych problemów. I wszystkimi swoimi działaniami manifestuje cechy pozwalające na użycie, przy odrobinie dobrej woli, słowa „odwaga” a jednak w mojej ocenie znacznie bardziej pasuje „głupota”.
 Nie wiem czy chcę z nim nurkować –pomyślałem. Jego skromność ocenił już żartobliwie ktoś z grupy - „pewno Nuno się u niego uczył nurkowania”
- Hej, krzyknąłem - siadasz ze mną - wskazałem stolik. Przyciszył rozmowę, kiwając do mnie potwierdzająco.
Do Nemo-dajnii dotarł też nasz instruktor. Siadamy wszyscy razem.
- Kto jest dobrym nurkiem technicznym? – po chwili zadałem pytanie.
Przyjacielu – mój instruktor jest nadspodziewanie miły, -rozmawialiśmy już na ten temat wielokrotnie na zajęciach kursowych, ale myślę, że po dzisiejszym nurkowaniu warto do tematu wrócić - rozsiadł się wygodnie i przelewając do szklanki złocisty napój, powoli ale stanowczym i zdecydowanym głosem zaczął:
- Bezpiecznymi nurkami są osoby, które traktują siebie poważnie. Uważają, że nikt nie może się wszystkiego nauczyć od razu lub nauczyć się tylko z książek. Rozwijają swoje wyszkolenie powoli, przez lata, po trochę za każdym razem. Znają oni swoje własne możliwości, wiedzą kiedy się wycofać, a kiedy powrócić. Ich możliwość dostosowania się do stresu jest wysoka, mogą przewidzieć problem zanim on wystąpi oraz mogą przewidzieć oraz  wprowadzić w czyn rozwiązanie tego problemu. "Rozumieją" własny sprzęt i jego ograniczenia. Rozumieją także ograniczenia dotyczące ich samych, ze względu na fizjologię i specyfikę danego dnia. Mają otwarty umysł, zawsze chcą się uczyć* – przerwał na chwile by sięgnąć po łyk napoju. Przetrzymał go w ustach, dłuższą chwilę delektując się słodkim, gorzkim i kwaśnym smakiem towarzyszącym każdemu piwu na świecie.
- Bezpieczne nurkowanie techniczne, można powiedzieć, zależy w głównej mierze od nastawienia?-zapytałem
Chwila przerwy i za chwilę ten sam zdecydowany głos:
- Zbadaj więc swoje nastawienie. Zadaj sobie kilka podstawowych pytań. Dlaczego chcesz zwiększyć swoje wyszkolenie nurkowe? Jak mocno jesteś przygotowany do poświęceń? Jak mocno jesteś przygotowany do nauki? Jak długo jesteś przygotowany się uczyć? Nie jestem pewien, aby była w tym wypadku jakaś jedna, właściwa odpowiedź, lecz nie mogę pomóc tobie, jeżeli twoja odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi np."...ponieważ chcę zanurzyć się głębiej”, „…aby wydobyć więcej mosiężnych elementów"- chwila zadumy i dalej spokojnym tonem:
W takim wypadku jesteś  na kursie ze złych powodów. Jeżeli twoja odpowiedź brzmi np. "...ponieważ chcę, aby moje nurkowanie było bezpieczniejsze, a moje możliwości większe", to jesteś na właściwej drodze*
- Pięknie i prosto - rzekłem "nadzwyczajny rozmówca” pomyślałem.
- Pięknie, pięknie nasz "ekstraordynaryjny interlokutor" zawsze potrafi sedno rzeczy przekazać prosto i jasno –„Jonasz” postanowił chyba poprawić swoją pozycję, mocno w dniu dzisiejszym nadszarpniętą.
- Całkiem niezłe piwo – przy kolejnym łyku chwilowo zmienił temat Romek.
- Smak piwa to oczywiście goryczka - rzekłem niemal instynktownie, i widząc aprobatę dla moich słów ciągnąłem dalej:
Chmiel zawarty w piwie dostarcza związków goryczkowych i w wielu gatunkach gorzki jest smakiem wiodącym, kwasowość piwa to zaleta obecności w nim jonów wodorowych i kwasów organicznych pochodzących z fermentacji.
-Tak więc każde piwo jako słaby kwas musi być choćby delikatnie kwaśne – zakończył ten wątek Romek.
Pierwsza na stół trafia pysznie i zdrowo wyglądająca sałatka z Seafood-a dla instruktora.
– Dieta i fitness to też jeden z kluczy do sukcesu. Tych kluczy jest wiele! Kolejny z nich to przygotowana dla Was a szczególności dla Ciebie „Jonaszu” szybka ściąga – lub taka lista postępowania:
  • Nurkuj zgodnie ze swoimi umiejętnościami.
  • Wybieraj partnerów, którym możesz zaufać, posiadających porównywalne, doświadczenie. Rozwijaj swoje wyszkolenie nurkowe.
  • Przewiduj problemy zanim się one pojawią, i rozwiązuj je.
  • Dowiedz się wszystkiego, czego możesz o miejscu nurkowania przed nurkowaniem.
  • Nie ułatwiaj sobie treningu nurkowego.
  • Nurkuj z odpowiednim wyposażeniem dostosowanym do nurkowania i bądź obeznany z jego użyciem.
  • Zabieraj ze sobą odpowiedni zapas czynnika oddechowego.
  • Jeżeli cokolwiek przebiega nieprawidłowo:­

ZATRZYMAJ SIĘ

Direction Arrows

ODDYCHAJ

Direction Arrows

MYŚL

Direction Arrows

WYKONAJ

 Do restauracji dotarły dziewczyny z kursu podstawowegoCudowny aromat ich ciał (a może kosmetyków) i podkreślające atrakcyjność skromne ubiory koncentrują na nich nasze oczy i zainteresowania. Atmosfera refleksji i powagi tematów (nurkowanie + piwo) uleciała wraz z ich przybyciem.  Dziś nurkowały 20 minut i przekroczyły głębokość 6 m. Mają tyle do opowiedzenia! Chcą jak najszybciej podzielić się z nami swoimi wrażeniami! A słyszały, że są tu podobno gdzieś prawdziwi bohaterowie nurkujący głębiej i dłużej.
Tyle pytań oraz opowieści. Tyle emocji, tyle przeżyć…  
Nie! Zdecydowanie nie zostawimy ich z tym samych…

„wspomnienia” Bartka spisał Romek Hłobaż

*Rob Palmer „Nurkować inaczej”

author-avatar

Więcej o Romek Hłobaż

instruktor nurkowania rekreacyjnego oraz technicznego wielu federacji. Wydał ponad 2000 certyfikatów, wyszkolił 59 instruktorów oraz wielu znanych polskich nurków technicznych. Wyróżniony za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze państwowym odznaczeniem - Medal Komisji Edukacji Narodowej" Odbył w swojej karierze ponad 5000 nurkowań na akwenach całego świata. Uczestniczył jako konsultant i nurek zabezpieczający w rekordzie głębokości Polski i innych ciekawych projektach nurkowych. Mając świadomość ryzyka i respekt nie zagłuszony rutyną, głębokość 100 m przekroczył ponad 100 razy, a jego wiedza, spokój i opanowanie, wielu innym nurkom pozwoliła doświadczyć, co oznacza dotknąć głębi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.